
Styczniowy numer Paryskiego Vogue ‚ a
Odkąd pamiętam zawsze gdy wpadały mi w ręce zagraniczne wydania Vogue, to było dla mnie wielkie święto. I tak zostało. Cóż po niemal roku obecności na polskim rynku, chyba mogę już obiektywnie stwierdzić, że nasza edycja w porównaniu ze światowymi wypada dość blado. Jednak dziś nie o tym.
Dzisiejszy wieczór spędziłam w towarzystwie mojego absolutnie ulubionego paryskiego wydania „biblii mody”. I chociaż większa część pisma to oczywiście reklamy, to francuskie sesje zdjęciowe i artykuły o modzie nie mają sobie równych. Styczniowy numer poświęcony jest kobietom z klanu Birkin. O ile Jane nie trzeba przedstawiać nikomu (chociaż zawsze miło poczytać o jej niesamowitym stylu) o tyle Charlotte i Lou miło jest poznać i docenić ich równie niezwykłe osobowiści i styl. Wszystkie trzy w dyskusji na temat kobiecych sposobów na dobre samopoczucie i piękno. Coś o urodzie i kosmetykach – to temat niezwykle mi bliski. Na deser piękne zdjęcia najwyższej klasy mody z Lou Doillon. Proste, piękne , nie wymuszone jak cały Paryski szyk… 🙂
Wisienka na torcie – przegląd totalny
Osobne wydanie specjalne poświęcone kolekcjom na wiosne i lato 2019r. Przeglądałam go wnikliwie, celebrując chwilę. Esencja z najlepszych wybiegów. Przegląd totalny. I chociaż współczesne trendy są trudne, a największe wrażenie ze wszystkich ciuchów robi klasyczny garnitur od CELINE, miło mi było zatracić się na kilka godzin w prawdziwym świecie wielkiej mody.
Mamy końcówkę dekady, w której przewinęły się trendy obrazujące i inspirujęce się niemal całym poprzednim stuleciem. Widać jednak, że wszyscy potrzebujemy już czegoś nowego. Potrzebujemy wypracować jakiś własny styl. Jak nas będą przedstawiać jako społeczeństwo lat 20 XXIw ? Potrzebujemy czegoś innowacyjnego … tylko trudno nam teraz wyobrazić sobie jakieś niezwykłe i przełomowe sylwetki – bo przecież w modzie wszystko już było.
Wierzę jednak, że wciaż wśród nas są lub własnie rodzą się prawdziwi artyści i wizjonerzy mody, dla których nie liczy sie jedynie zysk w dolarach, jak dla wielkich korporacji. Bo to one absolutnie bezduszne „demony”, którymi rządzi jedynie chęć zysku, ukrywają się dziś za największymi nazwiskami minionej epoki. Wierzę, że w końcu obnażą swoje prawdziwe oblicza. A my zamiast podążać za przebrzmiałą legendą, która nic już nie ma z rzeczywistością wspólnego (poza pokaźnym kontem w banku i wzrostem wartości akcji przedsiębiorstw) w końcu damy szansę nowym, najlepiej rodzimym Coco i Luisom 🙂 Doceniając prawdziwe artystyczne rzemiosło i kreatywną pracę.
Poniżej wrzucam Wam skrutowy przegląd, który skłonił mnie do refleksji o końcu dekady i prawdziwej wartości mody 😉




